Pora przedstawić mój cały zespół! :)
Kosmetyki marki Sylveco przewijają się przez mojego bloga w regularnych odstępach czasowych. Wiecie, dawkuję powoli, co by nikt nie pomyślał, że oszalałam na ich punkcie i nie podejrzewał, że wykupiłam cały asortyment. Z dniem dzisiejszym pora na całe rozstrzygnięcie i pokazanie, jak naprawdę wygląda moja Sylvecowa kolekcja. Nie będę Was oszukiwać, nazbierało się tego trochę przez ten czas, dlatego chciałabym się pochwalić kolekcją, a przede wszystkim pokazać, czy naprawdę są warte i Waszej uwagi. Moja rada przed przeczytaniem wpisu: nie jedzcie nic słodkiego, bo dzisiaj słodycz będzie się lała strumieniami u mnie! :).
Cała przygoda rozpoczęła się od kupna kremu. To był mój pierwszy, naturalny kosmetyk do pielęgnacji twarzy. Miłość "od pierwszego wklepania w skórę". Cera stała się promienna, gładka, nawilżona i co najważniejsze, krem nie przyczyniał się do zapychania porów na mojej skórze. Miłość musiała się rozwijać, dlatego też poszerzała swe horyzonty o nowe produkty. Z dwóch zrobiło się trzy, z trzech nagle cztery i .... tak oto powstała mała gromadka Sylvecowych produktów :).
Cała przygoda rozpoczęła się od kupna kremu. To był mój pierwszy, naturalny kosmetyk do pielęgnacji twarzy. Miłość "od pierwszego wklepania w skórę". Cera stała się promienna, gładka, nawilżona i co najważniejsze, krem nie przyczyniał się do zapychania porów na mojej skórze. Miłość musiała się rozwijać, dlatego też poszerzała swe horyzonty o nowe produkty. Z dwóch zrobiło się trzy, z trzech nagle cztery i .... tak oto powstała mała gromadka Sylvecowych produktów :).
Lekki krem brzozowy - od niego wszystko się zaczęło :). Doskonała formuła, świetny skład, skuteczne działanie i oczekiwane rezultaty. Kosmetyk służył mi przez cały letni okres i świetnie się spisał. Nigdy nie narzekałam na świecenie się skóry, tłustą konsystencję czy obciążenie. Bardzo dobrze współpracował z makijażem. Jako że używam sypkiego podkładu mineralnego, krem bardzo fajnie utrwalał i utrzymywał podkład na skórze. Niestety już od ponad miesiąca kremu nie używam, bo zwyczajnie się skończył. Chciałam wypróbować innych, lekkich wersji i padło na lekki krem nagietkowy, o którym również dziś wspomnę. Więcej o lekkim kremie brzozowym możecie poczytać tutaj [klik].
O kremie z betuliną pisałam niedawno [Klik]. Dla mnie jest genialny, zwłaszcza jeśli chodzi o zimową porę. Przed jego zakupem borykałam się z problemem suchej skóry, która aż się prosiła o jakąś solidną dawkę nawilżenia. Lekka wersja kremu nie wystarczała, dlatego w ruch poszedł ten z betuliną. Po kilku tygodniach stosowania skóra jest nawilżona do tego stopnia, że cheat day bez kremu jest możliwy, cera nie dopomina się o wklepanie kosmetyku w ciągu dnia. Tak jak w poprzednim wypadku nie ma obaw o zapchanie porów, ale cery tłuste muszą uważać, bo konsystencja kremu jest dosyć tłusta. Z tej racji osobiście stosuję krem tylko na noc, ponieważ wtedy efekt świecenia się skóry nie jest mi straszny :). Skóry suche, jesteście obecne? W takim razie bierzcie i smarujcie, bo kosmetyk naprawdę należy do super nawilżaczy :).
O pomadkach dziś pierwszy raz. Posiadam dwie wersje: rokitnikową oraz z peelingiem. Dla mnie najlepsze pomadki, jakie do tej pory udało mi się dorwać. Pierwsza z nich - rokitnikowa, jest delikatna, ma masełkową konsystencję i pozostawia na ustach delikatny połysk. A ten połysk trochę taki magiczny, bo nie tylko błyszczy, ale nawilża, chroni i regeneruje suchą skórę ust. Druga z kolei to figlarny "drapak", który jednym pociągnięciem cudownie peelinguje nasze usta, pozostawiając na nich drobinki cukru trzcinowego. Dla mnie świetne połączenie naturalnego składnika z funkcjonalnym działaniem. Przyznam się bez bicia, że cukier długo nie zostaje na ustach, łakomstwo na to nie pozwala ;). Na koniec mogę Wam powiedzieć, że w tym roku (po raz pierwszy) problem suchych, często skubanych skórek jest mi totalnie obcy. Regularne używanie pomadek nie dopuszcza żadnych urodowych mankamentów :).
Krem do rąk już zdążył się zaprezentować na blogu. Na moich dłoniach gości niemal codziennie. Kremów do rąk mam dosyć sporo, ciągle kupuję, a nigdy nie zużywam do końca. Z tym będzie inaczej, dlatego też w tym wypadku stosuję umiar w użytkowaniu :). Dla mnie niezawodny, pod rękawiczki na mroźne dni jak znalazł ;). Więcej o kremie poczytacie tutaj [Klik].
Kremowy żel pod prysznic zakupiłam w zestawie wraz z kremem brzozowym. Polecam upatrywać takie duety, bo ceny są naprawdę korzystne. Krem plus żel kosztował mnie 28zł. Bardzo fajnie się pieni na skórze, delikatnie pachnie (cytrynowo, ale nie ostro) i przede wszystkim nie wysusza skóry po kąpieli. A w zimie moja skóra lubi się przesuszać, dlatego też dbam o to, aby wyeliminować wszystkie wysuszające produkty.
Krem rokitnikowy pozostawiłam na samym końcu, o nim również jeszcze nie pisałam. W mojej kosmetyczce jest to poprzednik lekkiego kremu brzozowego i muszę Wam się przyznać, że jestem nim zawiedziona. Krem wypada znacznie gorzej w przeciwieństwie do jego poprzednika. Na początku miałam nadzieję, że rozsmarowując krem na skórze jego żółty odcień zniknie lub dopasuje się do skóry. Niestety tak się nie stało, a żółte smugi kremu wraz z nałożonym podkładem wyglądają bardzo nieestetycznie. Wygląda to tak, jakbym nie roztarła starannie nałożonego podkładu lub wybrała ciemniejszy odcień. Sytuacja podobnie wygląda z nawilżaniem - w tym wypadku nie odczuwam tego, aby krem starannie nawilżał moją skórę jak ten brzozowy. No cóż, nie wszystko musi się sprawdzać, ale już wiem, że kolejny raz kremu nie kupię i szybko będę dążyć do tego, aby zafundować sobie jego brzozowego brata :).
Dobrnęłam do końca, mam nadzieję, że Wy również :).
Wpadło Wam coś w oko? :) Może też macie jakiś kosmetyk z tych powyżej w swoim arsenale? :)
Może podchodzi pod lekkie uzależnienie :D
OdpowiedzUsuń;P
UsuńBardzo fajne zdjęcia :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, http://juliet-monroe.blogspot.com/KLIK :))
Pokaźna kolekcja :)
OdpowiedzUsuńTroszkę się tego nazbierało, a jeszcze zapomniałam o kremie pod oczy :)).
UsuńBardzo lubię tą firmę mam szamponik :)
OdpowiedzUsuńJak się spisuje? Też się zastanawiam nad szamponem :).
UsuńJaka kolekcja :D ja z tej firmy jeszcze nie miałam nic ;) czas chyba to zmienić!
OdpowiedzUsuńW takim razie gorąco zachęcam!
UsuńJa uwielbiam sylveco! Brzozowy lekki miałam i kochalam! Rokitnikowy ale ten w sloiczku jest idealny na zimę <3, balsamy do ciała są cudowne! Peeling do twarzy najlepszy jaki miałam, tonik był równie świetny! Zele do twarzy jak ktos lubi tez polecam No i zel do higieny intymnej nie był zly :)
OdpowiedzUsuńWidzę, ze też masz pokaźną kolekcję. O żelu zapomniałam napisać, a juz drugą buteleczkę kończę :). Też chce spróbować balsamu do ciała, ale jak na razie mam ich sporą ilość :).
UsuńPomadki te dwie uwielbiam.Teraz sprawdzam jeszcze brzozową ale to już nie to samo.
OdpowiedzUsuńPolubiłam też żele do mycia twarzy -rumiankowy i tymiankowy.
Wciąż waham się z wyborem kremu - brzozowy czy nagietkowy ,póki co tylko próbkuję .
Ogólnie podzielam Twoją miłość do Sylveco choć moja 'kolekcja' jest mniejsza:-)
W takim razie od siebie gorąco polecam krem brzozowy ;).
UsuńNapewno coś się znajdzie. Za jakiś czas. Już znalazłam w moim mieście miejsca, gdzie mogę kupić te kosmetyki stacjonarnie :-)
OdpowiedzUsuńEva Pe, apteka czy sklep zielarski? :).
UsuńA takie uzależnienie to mozna mieć :) Miałam tylko pomadkę tej marki, ale lubię naturalne kosmetyki i chętnie również używam
OdpowiedzUsuńAniu, a którą pomadkę miałaś ? :).
UsuńRokitnikowa o zapachu cynamonu :) Dostałam ją w prezencie, jeszcze mam jest super :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękny zestaw. Uwielbiam kosmetyki Sylveco. Jeszcze żaden mnie nie zawiódł. :)
OdpowiedzUsuńMnie do tej pory tylko jeden, ale to wcale nie zmienia mojej opinii na temat ich całego asortymentu :).
UsuńJa z sylveco uzżwałam ich szampony, pomadkę z peelingiem, kremowy żel pod prysznic, lekki krem rokitnikowy oraz zywkły krem rokitnikowy :)
OdpowiedzUsuńMi zółte zabarwienie nie przeszkadza w tych kremach a wręcz jest genialne! Dla mojej naczynkowej cery z trądzikiem różowatym są wybawieniem. Bardzo ładnie radzą sobie z rumieniem który jest znacznie mniej widoczny. Trądzik też rzadziej daje się we znaki :)
Bardzo się cieszę, że się sprawdzają u Ciebie Kasiu :). Tak jak już wspomniałam wcześniej, nie każdemu wszystko podejdzie ;).
UsuńJa poproszę taką uzależniającą kolekcję! :D Mam wrażenie, że ta marka prześladuje mnie od kilku dni i pojawia się dokładnie wszędzie :P A ja dalej niewiele z niej miałam okazję spróbować, eh.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Dobrze, że nie śnią się po nocach :P.
UsuńWow imponująca kolekcja, nigdy jeszcze nie miałam nic z tej firmy, ale kusisz mnie do zakupu :D
OdpowiedzUsuńTroszeczkę kuszę, muszę przyznać bez bicia :)).
Usuńa mi wstyd... bo jeszcze nic nie miałam, ale pałam ogromna chęcią posiadania ;)))
OdpowiedzUsuńWystarczy jeden krok! :)).
UsuńŚwietna kolekcja :) Do tej pory miałam okazję używać jedynie próbek kosmetyków tej firmy :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam nic tej firmy ale lekki krem brzozowy śni mi się po nocach;)
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tej marki, a chodzi za mną ta pomadka z peelingiem ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy nic z tej firmy, ale może się skuszę w najbliższym czasie. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie
http://maly-swiat-kolorowki.blogspot.com/
Dopiero zaczynam, ale każdy ruch (wyświetlenie, komentarz) motywuje do działania, na pewno wiesz z własnego doświadczenia. :)
Mnie ten widok nie zaszokował, bo uwielbiam Sylveco podobnie jak Ty - od pierwszego "wklepania" :))) Moja kolekcja powiększa się stopniowo, gdyz lubię testować to i owo a nowości mnie kuszą, ale Sylveco zawsze jest u mnie obecne.
OdpowiedzUsuń